Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nim z wdziękiem i swobodą prawdziwego dziecka zachodu. Tak to pączek rozwinął się na kwiat przecudny i w roku, w którym ojciec jej mógł już uważać się za najbogatszego farmera w okolicy, Lucy stała się najdoskonalszym typem urodziwej Amerykanki.
Nie ojciec wszakże pierwszy spostrzegł, że dziecko zamieniło się w dziewicę. Tak zresztą bywa zawsze. Tajemnicza ta zmiana jest zbyt subtelna i stopniowa, by można ją określić jakąś datą. Najmniej świadoma jej jest sama młoda dziewczyna, dopóki dźwięk cudzego głosu lub uścisk ręki nie przyśpieszy bicia jej serca i nie objawi, że zbudzają się w niej wrażenia nowsze i silniejsze. Przemiana ta trwoży ją nieco, lecz zarazem przejmuje słodką dumą.
Niewiele kobiet nie pamięta dnia i drobnego zdarzenia, które im były zwiastunami jutrzenki nowego życia. I w pamięci Lucy Ferrier wyryło się zdarzenie podobne, mniej poważne samo przez się, niż ze względu na skutki, jakie pociągnęło za sobą dla niej samej i wielu innych osób.
W ciepły poranek czerwcowy ci, którzy się przezwali „świętymi dnia ostatniego“, pracowali równie gorliwie jak pszczoły, których ul, obrali sobie za godło. Na polach i na ulicach rozlegał się jednaki szmer, wywoływany pracą ludzką. Wzdłuż zakurzonych gościńców postępowały długie szeregi obładowanych mułów, wszystkie dążyły ku zachodowi, albowiem wybuchła złota gorączka w Kalifornii, a droga, która do niej wiodła, prowadziła przez miasto „wybranych“. Ukazywały się też kolejno na gościńcu to stada owiec i buhajów, powracające z odległych pastwisk, to znów gromady wychodźców, a ludzie i zwierzęta zarówno byli zmęczeni podróżą bez końca.
Śród tego różnorodnego tłumu i zamętu Lucy Ferrier, konno, torowała sobie drogę z wprawą