Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nizm pozwalał mu pracować od rana do wieczora nad uprawą i użyźnianiem roli. Ztąd też na farmie jego wszystko rosło i rozwijało się bujnie. Po latach trzech wiodło mu się lepiej niż wszystkim sąsiadom, po sześciu był człowiekiem zamożnym, po dziewięciu bogatym, a po dwunastu w całem Salt Lake City zaledwie sześciu ludzi mogło się z nim równać. Od wielkiego jeziora wewnętrznego do odległych gór Wahsatch nie było nazwiska znanego zaszczytniej od nazwiska Jana Ferriera.
Pod jednym względem wszakże budził podejrzenie w swoich współwyznawcach. Żaden argument, żadne perswazye nie zdołały go nakłonić do pojęcia kilku żon, na wzór towarzyszów. Nie przytaczał nigdy przyczyn tego postanowienia; zadawalał się niewzruszoną, wytrwałą odmową.
Jedni oskarżali go o brak gorliwości religijnej, inni przypisywali to skąpstwu, obawie więkkszych wydatków. Byli i tacy, którzy przebąkiwali o dawnej miłości, o jasnowłosej dziewczynie, która umarła z tęsknoty na wybrzeżach Atlantyku. Jakikolwiek był powód — Ferrier pędził życie w nieprzejednanym celibacie. Pod każdym względem stosował się ściśle do przepisów religijnych młodej kolonii i zyskał sławę człowieka stanowczego, prawego i pobożnego.
Lucy Ferrier rosła w chacie i dopomagała w pracy przybranemu ojcu. Ożywcze powietrze górskie, balsamiczna woń sosen zastępowały dziewczęciu starania matki. Z każdym rokiem rosła i mężniała, lica jej zaokrąglały się i okrywały coraz świeższym rumieńcem, chód stawał się elastyczniejszy. Niejeden wędrowiec, przechodząc gościńcem, wiodącym mimo farmy Ferriera, czuł, że budzą się w duszy jego myśli dawno zapomniane na widok smukłej dziewiczej postaci, przesuwającej się śród łanów zbożowych lub dosiadającej na wpół dzikiego, nieokiełznanego konia ojcowskiego i kierującej