Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z młodzieńców; — jesteśmy prześladowanemi dziećmi Boga... wybranymi anioła Merony...
— Nigdy o nim nie słyszałem — odparł wędrowiec. — Ale też wybrał was sobie gromadę niemałą!
— Nie żartujcie z tego, co święte — rzekł tamten surowo. — Jesteśmy z tych, którzy wierzą w owe pisma święte, skreślone zgłoskami egipskiemi na płytach ze złota kutego, które przekazane zostały świętemu Józefowi Smithowi w Palmirze. Idziemy z Nauvoo, w Stanie Illinois, gdzie wznieśliśmy naszą świątynię. Szukamy schronienia przed człowiekiem niesprawiedliwym i bezbożnym, chociażbyśmy je znaleźć mieli dopiero w głębi pustyni.
Nazwa Nauvoo obudziła widocznie wspomnienia w umyśle Jana Ferriera.
— Wiem już — rzekł — jesteście Mormonami.
— Jesteśmy Mormonami — odpowiedzieli towarzysze jego chórem.
— A dokąd idziecie?
— Nie wiemy. Prowadzi nas ręka Boga, w osobie naszego Proroka. Musicie stanąć przed jego obliczem, a on powie co zwami uczynić należy.
W tejże chwili dotarli właśnie do stóp wzgórza i otoczył ich tłum pielgrzymów, — kobiety blade i przygnębione, dzieci czerstwe i roześmiane, mężczyźni o twarzach surowych i wyzywającem spojrzeniu. Ze wszystkich stron odezwały się okrzyki zdumienia i współczucia, na widok przybyłych, z których jedno było takie młode, a drugi taki wynędzniały. Ci, co ich przyprowadzili, nie pozwolili im wszakże zatrzymać się, lecz naglili do dalszej drogi i szli tak, otoczeni licznym tłumem Mormonów, dopóki nie stanęli przed wozem, który zwracał uwagę wielkością i bogactwem przyborów. Zaprzężony był w sześć koni, gdy inne tylko w dwa, lub co najwyżej w cztery. Obok woźnicy siedział mężczyzna, który nie mógł mieć więcej niż lat trzydzieści, lecz