Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbrodni. Myślę, że ich pan dłużej dla siebie nie zatrzyma.
— Najmniejsza zwłoka w zaaresztowaniu zbrodniarza — zauważyłem — może mu nastręczyć sposobność popełnienia jakiego nowego okrucieństwa.
Naglony tak przez nas wszystkich. Holmes wahał się widocznie. Chodził ciągle po pokoju, mając głowę spuszczoną na piersi i brwi zmarszczone, jak zawsze, gdy myśl jego pracowała.
— Morderstw już żadnych nie będzie — rzekł w końcu, stając nagle przed nami. — Możecie być tego pewni. Zapytaliście mnie, czy znam nazwisko mordercy. Znam. Sama świadomość jego nazwiska jest drobnostką w porównaniu z trudnością schwytania go. Liczę jednak, że to wkrótce nastąpi. Mam nadzieje dokonać tego, dzięki swoim własnym zarządzeniom; ale to sprawa, wymagająca wiele taktu, bo mamy do czynienia z człowiekiem przebiegłym i zdolnym do wszystkiego, który ma pomocnika równie, jak on sam, mądrego, o czem miałem się sposobność przekonać. Dopóki ten człowiek nie domyśla się, że ktoś go śledzi, jest pewna szansa schwytania go; ale skoro tylko poweźmie najlżejsze podejrzenie, zmieni nazwisko i zniknie w jednej chwili śród czterech milionów mieszkańców naszej olbrzymiej stolicy. Nie mając najmniejszego zamiaru dotknąć któregokolwiek z was, zmuszony jestem oświadczyć, że uważam, iż ci dwaj ludzie są od was silniejsi i dlatego nie zażądałem pomocy policyi. Jeśli mi się nie uda, cała wina za to niepowodzenie spadnie oczywiście na mnie; ale jestem na to przygotowany. Narazie przyrzekam wam, że z chwilą, gdy będę mógł podzielić się z wami tem, co wiem, bez zaszkodzenia swoim kombinacyom, uczynię to niechybnie.
Gregson i Lestrade nie byli bynajmniej zadowoleni z tego przyrzeczenia, ani też zachwyceni lekceważącą wzmianką o policyi. Ostatni zaczerwie-