Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za rada ojców naszych, prosić was o rękę waszej córki, dla tego z nas, który wam i jej lepiej się spodoba. Ponieważ jednak ja mam cztery żony, a brat Drebber siedem, przeto zdaje mi się, że moje oświadczyny powinnyby być lepiej przyjęte.
— Nie, nie, bracie Stangersonie — zawołał Drebber; — nie chodzi o to ile żon mamy, ale ile możemy utrzymać. Otóż ojciec odstąpił mi swoje młyny i ja jestem teraz bogatszy.
— Ale moje widoki na przyszłość są lepsze — rzekł Stangerson. — Gdy pan powoła mojego ojca do swojej chwały, odziedziczę garbarnię i fabrykę skór. A potem, jestem od ciebie starszy i zajmuję w kościele wyższe stanowisko.
— Niechaj zatem panna zadecyduje — oświadczył młody Drebber, przeglądając się z upodobaniem w zwierciadle. — Zastosujemy się do jej postanowienia.
Podczas tej rozmowy Jan Ferrier, pałając gniewem i powstrzymując wybuch, stał w progu.
— Słuchajcie — rzekł w końcu, postępując ku nim — gdy moja córka was wezwie sama, pozwolę wam przyjść, ale, zanim to nastąpi, wara wam tu się pokazywać!
Młodzi Mormoni patrzyli na niego w osłupieniu. W ich mniemaniu, to współzawodnictwo w domaganiu się ręki dziewczyny było najwyższym zaszczytem, zarówno dla niej jak i dla jej ojca.
— Macie ztąd dwie drogi wyjścia — krzyknął Ferrier; — tu są drzwi, a tam okno. Którą wybieracie?
Ciemna twarz jego przybrała taki dziki wyraz, a jego żylaste ręce były takie groźne, że goście zerwali się na równe nogi i zabrali się szybko do odwrotu. Stary farmer odprowadził ich do drzwi.
— A dajcie mi znać jak się pogodzicie i popostanowicie, który z was ma być moim zięciem — rzekł drwiąco.