Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strony. Szczególniej jedna czerwona begonja swym kolorem przywiodła mi na pamięć pewien kwiat oglądany w oknie willi Streatham, — ale porzućmy te osobiste wspomnienia. Tego wieczoru — mam jeszcze ciągle na myśli pierwszy wieczór naszego pobytu u stóp płaskowzgórza — zdarzyła nam się przygoda, która raz na zawsze rozproszyła wątpliwości, co do dziwów, jakie czaiły się w pobliżu.
Czytając ten list, drogi panie Mc Ardle, zda sobie pan może po raz pierwszy sprawę, że redakcja nie wysłała mnie tylko na miłą wycieczkę, lecz że zdobędziemy materjał do niejednej wspaniałej strony druku, o ile tylko profesor cofnie swoje zastrzeżenia. Ale nie odważę się ogłosić tych listów, o ile nie przywiozę do Anglji dostatecznych dowodów, gdyż inaczej okrzyczanoby mnie za Münchhausena wszystkich dziennikarzy. Ponieważ jestem przekonany, że pan podziela moje zdanie i że nie wystawiłby pan nigdy lekkomyślnie na szwank naszej „Gazety“, więc też i nasza dzisiejsza przygoda, która byłaby taką sensacją dla pisma, będzie musiała na czas jakiś powędrować do pańskiej szuflady.
Oto co się zdarzyło: Lord John zastrzelił „aguti“ nieduże, podobne do świni zwierzątko; jedną jego połowę oddaliśmy indjanom, a drugą piekliśmy na ogniu. Ponieważ po zachodzie słońca zrobiło się chłodno, zbliżyliśmy się wszyscy do ogni-