Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mionami, — to odzywa się nasz przyjaciel, profesor Challenger. — I przy akompanjamencie ogólnego śmiechu, powrócił do przerwanego odczytu, tak, jakby sprawa nie wymagała innego lepszego wyjaśnienia.
Ale incydent nie był bynajmniej wyczerpany. Każda ścieżka, którą obierał prelegent, wśród zamierzchłej gęstwiny przeszłości, prowadziła go niezmiennie ku twierdzeniu, iż zwierzęta przedhistoryczne od wieków wymarły, co wywoływało natychmiast ze strony profesora Challengera grzmiący sprzeciw. Odgadując jego zbliżenie się, publiczność ryczała z zadowolenia, studenci dołączali doń swoje głosy, tak, iż zaledwie Challenger otwierał usta, już jedna połowa sali huczała: „To wielkie pytanie“, a druga odpowiadała jej: „Hańba“, „Wstyd“, „Cicho“ i t. d. Waldron aczkolwiek doświadczony prelegent i energiczny człowiek, nie wiedział, co począć ze sobą. Wahał się, plątał, powtarzał po kilkakroć to samo, nie mógł wybrnąć z jakiegoś długiego zdania, i wreszcie zwrócił się ze złością ku sprawcy zamieszania.
— To nie do wytrzymania — krzyknął, rzucając gniewne spojrzenie wzdłuż katedry — panie profesorze Challenger, jestem zmuszony prosić pana o zaprzestanie tego nieprzyzwoitego i niemądrego przerywania.
Głośny szmer przebiegł po sali studenci bowiem nie posiadali się z radości wobec tej kłótni