Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skromniejsza publiczność napływała nieprzerwany strumieniem. Widać było, iż zebranie będzie liczne. Zająwszy nasze miejsca wyczuliśmy jakiś młodociany, urwisowaty nastrój na galerji i w dalszych rzędach krzeseł. Oglądając się wokół dostrzegłem, iż na sali było bardzo wiele młodzieży, wśród której przeważali studenci medycyny. Zachowanie publiczności było wesołe, ale nieco złośliwe. Nucono popularne kuplety, nie licujące w najmniejszym stopniu z poważnym charakterem zebrania, i zewsząd słychać było jakieś nawoływania, obiecujące wypadki, zabawne dla jednych lecz niezbyt przyjemne dla innych.
Gdy na estradę wszedł stary doktór Meldrum w swoim sławnym, jakby z opery pożyczonym kapeluszu, rozległ się taki ogólny okrzyk: „gdzie można kupić podobną dachówkę?“ że biedak czemprędzej zdarł ją z głowy i ukrył pod krzesłem. A gdy znów zreumatyzowany profesor Wadley posuwał się o lasce ku swojemu miejscu, przywitały go zewsząd życzliwe lecz mocno ambarasujące pytania o stan wielkiego palca u nogi. Ale największą sensację sprawiło ukazanie się mego nowego przyjaciela profesora Challengera, którego miejsce znajdowało się na drugim końcu estrady. Powitano go rykiem, który kazał mi wierzyć, że Tarp miał rację, twierdząc, że publiczność zbierze się dzisiaj nie tyle dla odczytu, ile dla oglądania słynnego profesora.
Poważniejsza i wykwintniejsza publiczność