Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niczego nie dowodzą. Pan sam przyznaje, że widział pan jakiegoś ptaka.
— Pterodaktyla.
— On mówi, że to pterodaktyl. Nabił panu głowę pterodaktylem i już.
— A kości?
— Jedną wyciągnął z garnka z zupą, a drugą sfabrykował sam. Jeśli ma się spryt i dosyć wiedzy można równie łatwo sfałszować kość jak i fotografje.
Czułem się trochę nieswojo. Być może iż dałem się przedwcześnie unieść entuzjazmowi. Nagle wpadłem na szczęśliwą myśl.
— Pójdzie pan na odczyt? spytałem.
Henryk Tarp zawahał się.
— Ten cały genjalny Challenger — rzekł — nie jest zbyt popularny. Masę osób ma z nim porachunki i śmiem twierdzić, że jest to jeden z najbardziej znienawidzonych ludzi w całym mieście. Jeżeli studenci medycyny przyjdą na odczyt to nie obędzie się bez awantury. Niebardzobym chciał w to się wmieszać.
— Słusznem by jednak było wysłuchać tego człowieka.
— Ma pan rację. A wiec dobrze, idę z panem.
Przed Instytutem, zastaliśmy znacznie więcej osób, niż się spodziewałem. Siwobrodzi, poważni profesorowie wysiadali z powozów, podczas gdy