Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Panie Malone — rzekł w końcu — tajemnica nie obejmuje jednak dzisiejszego odczytu; wątpię czy które z pism umieści z niego sprawozdanie o Waldronie pisano tyle razy że już to nikogo n nie obchodzi, a nikt nie wie że Challenger ma przemawiać. Ponieważ pan tam będzie, niechże pan napisze dokładne sprawozdanie. Zostawię panu kilka szpalt.
Dnia tego byłem bardzo zajęty. Obiad zjadłem wcześnie w towarzystwie Henryka Tarp, któremu wspomniałem coś nie coś o moich przygodach. Słuchał mnie ze sceptycznym uśmiechem, a zaczął śmiać się na głos, dowiedziawszy się że profesor Challenger przekonał mnie.
— Mój drogi panie, takie rzeczy nie trafiają się naprawdę. Ludzie nie wpadają na wielkie odkrycia aby potem pogubić wszystkie dowody; coś podobnego dzieje się jedynie w powieściach. Powiadam panu, że pański nowy przyjaciel jest naciągaczem nielada, i że wszystko co panu opowiadał jest kompletnem łgarstwem.
— A poeta-amerykanin?
— Nigdy nie egzystował.
— Widziałem jego notatnik.
— Był to notatnik Challengera.
— Pan myśli, że Challenger sam namalował tego potwora?
— Ależ naturalnie.
— A fotografje?