Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co za typ! Cóż pan począł?
— Profesor uspokoił się stopniowo i porozmawialiśmy trochę. Ale nie udało mi się nic wydostać z niego, — nic coby się nadawało do druku.
— Jabym tego nie powiedział. „Wydostał“ pan od niego potężnego sińca, a to już nadaje się do druku. Niepodobna tolerować dłużej tego terroru. Musimy dać gościowi nauczkę panie Malone. Machnę o nim jutro artykulik, który zrobi sensację; niech mi pan tylko opowie dokładnie jak się rzeczy miały, a tak go opiszę, że będzie miał dość na całe życie. Zatytułuje to „Profesor Munchausen“ co? John Mandeville — Cagliostro — redivivus. Jednym słowem wszyscy oszuści historji do towarzystwa.
— Niech pan tego nie robi panie redaktorze.
— A to czemu?
— Ten człowiek nie jest wcale oszustem.
— A to co nowego? — ryknął Mc Ardle — może pan wierzy w te brednie o mamutach, mastodondach, wężach morskich?
— Nie znam się na tym, i wogóle zdaje mi się że on tego wcale nie dowodzi, ale wierzę, że ten człowiek zrobił wielkie odkrycie.
— W takim razie niech pan o tem odkryciu napisze.
— Chciałbym z całej duszy ale zobowiązałem się do zachowania tajemnicy, — i tu w krótkich słowach opowiedziałem co między nami zaszło.
Mc Ardle patrzył na mnie niedowierzająco.