Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z ciebie brutal. Przez cały tydzień nie robi nic, prócz awantur. Wszyscy wokół nienawidzą nas i wyśmiewają się z nas. Ale miara mej cierpliwości już się przebrała. Mam już tego dosyć.
— Sprawy rodzinne — zaczął profesor.
— To nie żaden sekret — przerwała mu żona — czy sądzisz, że cała ulica, ba, cały Londyn — Austin, proszę nas zostawić. Czy myślisz, że ludzie nas nie obmawiają? Czy masz jeszcze jakie poczucie godności? Człowiek taki jak ty powinien być profesorem w wielkim uniwersytecie, mając tysiące podziwiających go słuchaczy. Czy masz choć trochę miłości własnej?
— A ty, moja droga?
— Doświadczasz mnie zanadto. Stałeś się rozbójnikiem, prostym rozbójnikiem.
— Opamiętaj się Jessie.
— Wściekły hałaśliwy buldog!
— Tego już za wiele. Będziesz ukarana.
Ku mojemu zdumieniu uniósł ją w górę i posadził na szczycie czarnej marmurowej kolumny, stojącej w rogu sieni. Kolumna miała przynajmniej pięć stóp wysokości i była tak cienką, że tylko z trudnością można było utrzymać na niej równowagę. Trudno sobie wyobrazić dziwaczniejszy widok nad ten, który przedstawiała pani profesorowa, zawieszona w powietrzu, przebierając nogami, z twarzą, wykrzywioną gniewem, czyniącą rozpaczliwe wysiłki, aby nie stracić równowagi.