Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W charakterze kierownika tej wyprawy — odparł.
— W takim razie jestem zmuszony panu oznajmić, że nie uznaję pana jako takiego.
— Czyżby? — skłonił się Challenger z niewypowiedzianym szyderstwem — a więc może pan zechce łaskawie określić moje stanowisko.
— Owszem. Jest pan na stanowisku człowieka, którego prawdomówność podano w wątpliwość i komitet tu obecny ma tę sprawę zbadać. Znajduje się pan wśród swych sędziów.
— O do licha — rzekł Challenger, siadając na brzegu czółna — w takim razie pójdziecie panowie swoją drogą a ja swoją. Jeżeli nie jestem kierownikiem, to trudno wymagać odemnie abym kierował wyprawą.
I gdyby ekspedycja nasza nie liczyła dwóch ludzi przy zdrowych zmysłach — Roxtona i mnie, — którzy załagodzili spór dwóch mędrców, bylibyśmy wrócili do Londynu z pustemi rękoma. A ile musieliśmy zużyć słów, argumentów i wyjaśnień! Wreszcie Summerlee, z nieodłączoną fajką i z szyderczym uśmiechem na ustach, szedł naprzód, a Challenger potoczył się za nim, głośno mrucząc. Na szczęście, udało nam się odkryć, że obaj nasi uczeni byli jaknajgorszego zdania o dr. Illinigwortle z Edymburga; od tej chwili szkocki zoolog stał się naszym ratunkiem; imię jego rzucane