Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to bardzo przykre, ale niech się pan pocieszy, że ucierpią ludzie więksi od pana... Narzekanie nic nie pomoże... — Nie, żadną miarą nie mogę... Musi się pan zdać na łaskę losu... Dosyć, dosyć panie!... Co za głupstwa! Doprawdy mam ważniejsze sprawy na głowie niźli prowadzenie takich niemądrych rozmów.
Z hałasem odrzucił słuchawkę i poprowadził nas na górę, do obszernego, słonecznego pokoju, który był jego gabinetem. Na wielkiem, mahoniowem biurku leżało siedem lub osiem zapieczętowanych depesz.
— Doprawdy — rzekł Challenger biorąc ze stołu telegramy — zaczynam myśleć, że oszczędziłbym wydatków moim korespodentom obierając sobie jaki adres telegraficzny. Kto wie czy „Noe Rotherfield“ nie byłoby najodpowiedniejsze.
Oparł się o biurko i wybuchnął homerycznym śmiechem tak, jak to zwykle czynił po zdobyciu się na jakiś dowcip, a ręce tak mu się trzęsły, że ledwie zdołał rozerwać opaskę depesz.
— Noe, Noe — powtarzał, zaczerwieniony ze śmiechu jak burak. Lord John i ja uśmiechnęliśmy się przyjaźnie ale Summerlee potrząsnął bródką z wyrazem nagany; wreszcie Challenger wciąż śmiejąc się, począł czytać swoje depesze. My tymczasem