Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

furtka: Ż-ki, nie patrząc na nikogo, z bladą twarzą i blademi, drżącemi wargami przeszedł przez tłum zgromadzonych na dziedzińcu katorżników, którzy już wiedzieli, że biją szlachcica, poszedł do kazarmy, wprost do miejsca dla siebie przeznaczonego i nie rzekłszy ani słowa ukląkł i zaczął się modlić. Katorżnicy byli zdziwieni, a nawet rozczuleni. „Kiedym zobaczył tego siwego starca, mówił M-ki, który zostawił w ojczyźnie żonę i dzieci, kiedym go zobaczył na klęczkach, haniebnie ukaranego i modlącego się, — rzuciłem się za kazarmy i przez całe dwie godziny byłem jak nieprzytomny; szał mię ogarniał....“ Od tej chwili katorżnicy zaczęli bardzo poważać Ż-kiego i okazywali mu zawsze uszanowanie. Podobało się im szczególnie to, że nie krzyczał pod rózgami.
Trzeba jednakże powiedzieć całą prawdę; z tego przykładu nie można sądzić w ogóle o obchodzeniu się władz w Syberyi z zesłaną szlachtą, ktokolwiekby byli ci zesłani, Rossyanie czy Polacy. Ten przykład pokazuje tylko, że można natknąć się na złego człowieka i naturalnie jeżeli ten zły człowiek będzie gdzieś niezależnym, starszym komendantem, to dola zesłanego, szczególnie w razie gdyby się nie podobał komendantowi, będzie bardzo źle zabezpieczoną. Ale należy przyznać, że najwyższa władza na Syberyi, od której zależy ton i nastrój wszystkich komendantów, była dla szlachty zesłanej bardzo