Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

parę minut następnych Akim Akimycz stawał się szczególnie poważnym i milczącym....
Bywały chwile w tym pierwszym roku, (i zawsze nagle to przychodziło) kiedym zaczynał prawie nienawidzieć Akima Akimycza i w milczeniu przeklinałem los, który mnie umieścił razem z nim na narach, głowa przy głowie. Zwykle po godzinie jużem się strofował za to. Ale tak było tylko w pierwszym roku; potem się zupełnie pogodziłem w duszy z Akimem Akimyczem i wstydziłem się przeszłych głupstw. Na zewnątrz zaś, o ile pamiętam, nigdyśmy się z sobą nie kłócili.

Oprócz tych trzech Rossyan, innych ze stanu szlacheckiego przybywało w moich czasach w ostrogu ośmiu ludzi[1]. Z niektórymi z nich zawarłem ścisłą, a nawet przyjemną znajomość, ale nie ze wszystkimi. Najlepsi z nich byli to ludzie chorobliwie nastrojeni, odosabniający się i w najwyższym stopniu nietoleranci. Z dwoma przestałem potem rozmawiać. Ludzi wykształconych było wśród nich trzech tylko: B-ki, M-ki i starzec Ż-ki, który był niegdyś profesorem matematyki — starzec dobry, zacny, wielki dziwak i pomimo wykształcenia, bardzo, jak mi się zdaje, ograniczony człowiek. Zupełnie inni

  1. Jak widać z różnych wskazówek, rozrzuconych po wspomnieniach, autor mówi ta o Polakach. Patrz uwagę przy końcu rozdziału. (Przyp. tłóm.)