Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i dopiero wieczorem, wróciwszy do ostrogu, jedli obiad. Pracę zaś zadawano na cały dzień i dużą pracę, z którą nie łatwo się było uporać. Trzeba było naprzód nakopać gliny, wywieźć ją, nanosić wody, wydeptać glinę w przeznaczonej do tego jamie, wreszcie zrobić znaczną ilość cegieł, bodaj czy nie dwieście lub nawet półtrzecia sta. Ja tylko dwa razy chodziłem do cegielni. Powracali ceglarze dopiero — wieczorem, znużeni, zmęczeni i ciągle przez całe lato wymacali innym, że mają najtrudniejszą robotę. Zdaje się, że im to przynosiło ulgę. Niektórzy jednak chodzili tam dość chętnie: a naprzód robota odbywała się za miastem, miejsce było odkryte, swobodne, na brzegu Irtysza. Zawszeż spojrzeć dokoła przyjemniej. — nie forteczny kazienny widok! Można było i zapalić lulkę swobodnie i nawet poleżeć z pół godziny z wielkiem zadowoleniem. Co się mnie tyczy, to albo jak dawniej — chodziłem do warstatu lub do wypalania alabastru, albo wreszcie, używany byłem w charakterze podającego cegły przy budowach. Pewnego razu wypadło mi przenosić cegły z nad brzegu Irtysza do budującej się kasami; trzeba było przenosić je na przestrzeni siedmdziesięciu sążni, przez wał forteczny, i robota trwała przez dwa miesiące z rzędu. Podobała mi się ona, pomimo, że sznur, na którym trzeba było nosić cegły, ciągle mi plecy nacierał. Ale podobało mi się to, że ta praca widocznie rozwijała we mnie siłę. Z początku