Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogłem dźwigać tylko po ośm cegieł, a każda cegła ważyła do dwunastu funtów. Potem zaś doszedłem do dwunastu i piętnastu cegieł i to mię bardzo cieszyło. Fizyczna siła w katordze potrzebna nie mniej od moralnej dla przeniesienia wszystkich niewygód tego przeklętego życia.
A ja chciałem żyć jeszcze i po wyjściu z ostroga.
Lubiłem zresztą dźwigać cegły nie tylko dlatego, że ta praca wzmacniała ciało, ale i dlatego, że odbywała się na brzegu Irtysza. Dlatego tak często mówię o tym brzegu, że jedynie stamtąd widać było świat boży, czystą, jasną dal, niezasiedlone stepy wolne, które swoją pustynią dziwne na mnie wrażenie wywierały. Tylko na tym brzegu można było stać tyłem do fortecy i nie widzieć jej; wszystkie zaś inne miejsca naszych robót były albo w fortecy albo koło niej. Od pierwszych dni znienawidziłem tę fortecę i niektóre inne budowle. Dom naszego plac-majora wydawał mi się jakiemś przeklętem, wstrętnem miejscem i przechodząc mimo niego, z nienawiścią zawsze nań spoglądałem. Na brzegu zaś można się było zapomnieć; patrzę, bywało, na tę nieobjętą okiem pustynię, jak więzień patrzy przez okno więzienia na świat wolny. Wszystko tu dla mnie było miłem i drogiem: i złote i gorące słońce na bezdennym błękicie nieba i daleka pieśń Kirgiza, dolatująca z brzegu kirgizkiego. Wpatrując się długo,