Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trzebie wezwał pomocy piekła i czarci mu pomogli; ale dziś termin, i być może, że dziś według umowy przyjdą po duszę jego.
Kiedrył zaczyna tchórzyć. Ale pan nie traci ducha i każe mu przygotować wieczerzę Posłyszawszy o wieczerzy Kiedrył ożywia się, wyjmuje kurę, wyjmuje wino, — i już już zabiera się do urwania kawałka kury i pokosztowania. Publiczność śmieje się. W tem drzwi skrzypnęły, wiatr stuknął okiennicami; Kiedrył drży i naprędce, prawie nieprzytomnie pakuje do ust ogromny kawał kury, którego przełknąć nie może. Znowu śmiech się rozlega. „Cóż, czy gotowa wieczerza?“ — woła pan, przechadzając się po izbie. — „Zaraz, jaśnie panie.... zaraz jaśnie panie.... przygotuję,“ mówi Kiedrył, sadowi się za stołem i najspokojniej zaczyna pańskie jedzenie uprzątać. Publiczności widocznie podoba się przebiegłość i spryt sługi, i to, że pana oszukują. Trzeba też przyznać, że Pociejkin wart był w istocie pochwały. Słowa: „zaraz ja panu przygotuję“ wypowiedział znakomicie. Usiadłszy za stołem, zaczyna jeść łapczywie i podskakuje za każdym krokiem pana, ze strachu, aby ten nie spostrzegł jego psich figlów; jak tylko pan zawróci się na miejscu, Kiedrył chowa się pod stół i ciągnie tam za sobą kurę. Nakoniec zaspokoił pierwszy głód; czas już pomyśleć o panu. „Kiedrył, a kiedyż tam dasz wieczerzę?“ — woła pan. — „Już gotowa“ — raźnie odpowiada Kiedrył, spostrzegł-