Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

potem muszą zmienić swoi sąd o mnie, przecież ta myśl, że teraz mają niejako prawo gardzić mną, myśląc, że na robocie starałem się im przypodobać — ta myśl mocno mię dręczyła.
Kiedy wieczorem, po ukończeniu poobiedniej roboty, wróciłem do ostrogu, znużony i zmęczony, straszny znów ciężar smutku przygniótł mi duszę. „Ile tysięcy jeszcze takich dni przedemną — myślałem sobie — ciągle takich samych, ciągle jednakowych!“ Milcząc, już o zmroku, wałęsałem się sam jeden za kazarmami, pod ostrokołem i nagle spostrzegłem naszego Szaryka, biegnącego wprost ku mnie. Szaryk był naszym psem więziennym, tak, jak bywają psy rotowe, bateryjne i szwadronowe. Przebywał w ostrogu od niepamiętnych czasów, do nikogo nie należał, wszystkich uważał za gospodarzy i żywił się resztkami z kuchni. Był to dość duży pies podwórzowy, czarny z białemi plamami, niebardzo stary, z rozumnymi oczami i puszystym ogonem. Nikt go nigdy nie głaskał, nikt nigdy nie zwracał na niego uwagi. Zaraz pierwszego dnia pogłaskałem go i dałem mu z rąk kawałek chleba. Kiedym go głaskał, stał spokojnie, patrzał mile w oczy i na znak zadowolenia machał ogonem. Teraz nie widząc mię długo, mnie, pierwszego, któremu w przeciągu kilku lat przyszło na myśl popieścić go, biegał i odszukiwał mię między wszystkimi, a ujrzawszy za kazarmami, z wy-