Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Musiałem odejść od pracujących i stanąć opodal, choć miałem skrupuł stać tak bez roboty, kiedy wszyscy pracowali. Ale ledwiem odszedł i stanął przy końcu barki, natychmiast zakrzyczeli: „Oto jakich nadawano robotników; czegóż z takimi dokazać można? Niczego nie dokażesz!“
Wszystko to naturalnie mówiło się umyślnie, ponieważ wszystkim to sprawiało przyjemność. Trzeba było pokazać swoją wyższość nad byłym paniczem i naturalnie wszyscy byli radzi ze sposobności, która się nastręczyła.
Łatwo teraz zrozumieć, dlaczego, jak już przedtem mówiłem, pierwszem pytaniem, które sobie zadałem wstępując do ostrogu, było: jak postępować, jak się postawić względem tych ludzi? Przeczuwałem, że nieraz będę miał takie starcia z nimi, jak teraz na robocie. Ale pomimo wszelkich starć, postanowiłem nie zmieniać planu postępowania, już po części obmyślanego wtedy przezemnie; wiedziałem, że jest dobry. Postanowiłem mianowicie postępować z nimi jak najprościej i jak najniezależniej, bynajmniej nie okazywać szczególnych starań zbliżenia się ku nim, ale i nie odtrącać ich, jeżeli sami zapragną zbliżenia. Nie lękać się wcale ich pogróżek i nienawiści i o ile można mieć taki pozór, jak gdybym nie spostrzegał tego. W pewnych punktach nie zbliżać się ku nim wcale i nie przytakiwać pewnym ich nałogom i