Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czynać rozmowy z nimi, tak wielkiem było jego uszanowanie dla nich. Trudno zrozumieć, jak ten chłopak mógł przez cały czas swej katorgi zachować taką, miękkość serca, wykształcić w sobie tak surową, uczciwość, taką serdeczność, nie zgrubieć, nie zepsuć się. Była to zresztą natura silna i twarda, pomimo całej swej pozornej miękkości. Poznałem go potem dobrze. Był czysty, jak czysta dziewczyna, a wszelki brzydki, cyniczny, podły lub niesprawiedliwy uczynek zapalał ogień oburzenia w jego prześlicznych oczach, które stawały się z tego powodu jeszcze piękniejszemi. Ale unikał sporów i kłótni, choć w ogóle nie należał do takich, którzy pozwalają krzywdzić siebie bezkarnie i umiał się bronić. Ale z nikim się nie kłócił; wszyscy go lubili i głaskali.
Ze mną z początku był tylko grzeczny. Powoli zacząłem wchodzić w rozmowy z nim i w kilka miesięcy nauczył się doskonale mówić po rossyjsku, do czego bracia jego nie doszli przez cały czas swej katorgi. Wydał mi się nadzwyczaj rozumnym chłopakiem, nadzwyczaj skromnym i delikatnym i nawet takim, który już wiele przemyślał. W ogóle powiem zawczasu: uważam Aleja za istotę bardzo niezwykłą i wspominam o spotkaniu się z nim, jako o jednem z lepszych zdarzeń w mojem życiu. Są dusze tak piękne z natury, tak bogato przez Boga obdarzone, że nawet myśl o tem, aby się mogły zmienić kie-