Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dostali się do jakichś kopalń) kazał mu wziąć szablę, siąść na koń i jechać razem z braćmi na jakąś wyprawę. Uszanowanie dla starszych w rodzinach górali kaukazkich tak wielkie, że młodzieniec nie tylko się nie ośmielił, ale nawet nie pomyślał o tem, aby zapytać braci, dokąd się udają. Ci zaś nie uważali nawet za rzecz potrzebną uwiadomić go o tem. Jechali na rozbój, aby zasadzić się na pewnego bogatego kupca ormiańskiego i ograbić go. Plan ich powiódł się; wycięli konwój, zabili Ormianina, a towar jego zagrabili. Ale rzecz się odkryła; wzięto ich wszystkich sześciu, sądzono, przekonano o winie i ukarano, zsyłając na Sybir do ciężkich robót. Dla Aleja sąd o tyle tylko okazał się łaskawym, że mu zmniejszono trwanie kary; zesłany był na cztery lata.
Bracia bardzo go kochali, i to bardziej ojcowską, niż braterską miłością. Był on pociechą dla nich na wygnaniu; zwyczajnie chmurni i posępni, uśmiechali się zawsze, patrząc na niego, a gdy z nim mówili (a mówili z nim bardzo mało, jak gdyby uważając go ciągle za malca, z którym nie ma co mówić o rzeczach poważnych) to surowe ich twarze wygładzały się i domyśliwałem się, że mówią z nim zapewne o czemś żartobliwem, prawie dziecinnem; wiem przynajmniej, że zawsze wysłuchawszy jego odpowiedzi, spoglądali na siebie i uśmiechali się dobrodusznie. Sam zaś on prawie nigdy nie śmiał za-