Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaufania. Sądzę, że zrobił to tylko dla tego, że był bardzo zadowolony z siebie i z chwili obecnej. W rzeczy zaś samej nie mógł mną nie gardzić i niewątpliwie spoglądał na mnie jak na istotę uległą, słabą, nędzną, pod każdym względem niższą od niego. Nazajutrz zaraz poprowadzono go na drugą egzekucyę.
Kiedy zamknięto naszą kazarmę, przybierała ona nagle odmienną postać, stawała się podobną do prawdziwego mieszkania, do domowego ogniska. Teraz dopiero aresztanci, moi towarzysze, byli zupełnie jak w domu. W dzień podoficerowie, żołnierze karaulni i w ogóle wszelkiego rodzaju zwierzchnicy mogli każdej chwili zjawie się w ostrogu i dla tego wszyscy mieszkańcy ostroga w dzień inaczej się jakoś trzymają, jakby niezupełnie uspokojeni, jakby lada chwila wyczekujący czegoś w niepokoju. Ale jak tylko zamknięto kazarmę, wszyscy natychmiast rozsiedli się na swoich miejscach i prawie każdy zabrał się do jakiegoś rzemiosła. Kazarma nagle zajaśniała światłem. Każdy miał własną świecę i własny świecznik, zwyczajnie drewniany. Ten zabrał się do szycia butów, ów do krawiectwa. Mefityczne powietrze kazarmy stawało się coraz cięższe. Gromadka hulaków przysiadłszy na nogach w kąciku przed rozesłanym dywanem, zaczynała grać w karty. Prawie w każdej kazarmie był taki człowiek, który miał mały wytarty dywanik, świeczkę i niewypowiedzianie brudne, zatłuszczone karty.