Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wietrze i morze, poruszone głosem starca, gotowały się go usłuchać.

B. — I cóż, co o tem myślisz?
A. — Przemowa wydaje mi się wcale gwałtowna; ale, poprzez jakąś powłokę surowości i dzikości, mam wrażenie iż odnajduję w niej myśli i zwroty europejskie.
B. — Pomyśl, że to to jest przekład z otajskiego na hiszpańskie i z hiszpańskiego na francuzkie. Starzec udał się w nocy do tego Oru którego zagadnął, a w którego chacie język hiszpański przechowywał się od niepamiętnych czasów. Oru napisał po hiszpańsku mowę starca, i Bougainville miał jej odpis w ręku, w chwili gdy Otajczyk ją wygłaszał.
A. — Nie rozumiem w takim razie, czemu Bougainville usunął ten fragment. Ale wszak to nie wszystko: wyznaję, iż bardzo byłbym ciekaw reszty.
B. — To co następuje, być może nie tak cię już zajmie.
A. — Mniejsza.
B. — Jestto rozmowa kapelana załogi z jednym z mieszkańców wyspy.
A. — Oru?
B. — Właśnie. Skoro okręt Bougainville’a zbliżał się do Otaiti, niezliczona ilość wyżłobionych drzew zaroiła się na wodzie; w jednej chwili otoczyły one jego statek; w jakąkolwiek stronę obrócił spojrzenia, widział objawy zdziwienia i życzliwości. Rzucali mu zapasy żywności, wyciągali doń ręce, czepiali się lin, drapali się na deski, wypełnili jego sza-