Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lupę, krzyczeli w stronę brzegu skąd rozlegał się odzew. Zbiegli się mieszkańcy wyspy; wszyscy tłoczą się na brzegu; chwytają ludzi i załogę i dzielą ich między siebie. Każdy prowadzi swego gościa do chaty; mężczyźni ściskają ich, obejmując w pół ciała, kobiety głaszczą rękami po twarzy. Uzmysłów sobie ten obraz; bądź świadkiem, myślą, widoku tej gościnności, i powiedz jak ci się przedstawia rodzaj ludzki?
A. — Uroczo.
B. — Ale zapomniałbym może wspomnieć ci o wydarzeniu bardzo osobliwem! Tę scenę przyjaźni i ludzkości zmąciły nagle krzyki człowieka, który wołał o pomoc; był to służący jednego z oficerów Bougainville’a. Młodzi Otajczycy rzucili się nań, rozciągnęli go na ziemi, rozbierali go i gotowali się wyświadczyć mu pewną uprzejmość.
A. — Jakto! te ludy tak pełne prostoty, ci dzicy tak dobrzy, tak uczciwi...?
B. — Mylisz się! ów służący był kobietą przebraną za mężczyznę. Załoga nieświadoma była jego płci przez cały ciąg długiej przeprawy, Otajczycy natomiast odgadli ją na pierwszy rzut oka. Dziewczyna ta była rodem z Burgundyi, nazywała się Barré, nie była ani ładna ani brzydka. Nie opuściła nigdy swojej wioski, a pierwszym jej zamysłem podróży było objechać ziemię dookoła: okazywała cię w każdej okoliczności dzielna i roztropna.
A. — Te wątłe organizmy mieszczą niekiedy dusze bardzo silne.