nami. Ponieważ alfabet otajski nie zna ani głoski b, ani c, ani d, ani f, ani g, ani q, ani x, ani y, ani z, nie mógł się w żaden sposób nauczyć mówić naszym językiem, który nastręczał jego pozbawionym giętkości narządom zbyt wiele obcych artykulacyj i nowych dźwięków. Nie przestawał wzdychać za swoim krajem, i nie dziwię się temu. Podróż Bougainville’a jest jedynym opisem, który obudził we mnie pociąg do innych stron niż moje; aż do tej lektury, myślałem, że nigdzie nie jest równie dobrze jak u siebie. Uważałem, iż musi to być wrodzonem uczuciem każdego mieszkańca ziemi; naturalnym wynikiem przywiązania do swej gleby; przywiązania, wynikłego z dogodności jakich się tam zażywa, a których nie ma się pewności znaleść gdzieindziej.
a. — Jakto! nie sądzisz, aby mieszkaniec Paryża był przekonany, że równie dobrze rośnie zboże w Campagna romana co na polach Beauce?
b. — Na honor, nie. Bougainville odesłał Aoturu do ojczyzny, zapewniwszy mu koszta i bezpieczeństwo podróży.
a. — O, Aoturu! jakiż będziesz rad ujrzeć ojca, matkę, braci, siostry, nałożnice, krajanów! co im opowiesz o nas?
b. — Niewiele rzeczy, w które zresztą nie uwierzą.
a. — Dlaczego niewiele?
b. — Ponieważ niewiele z nich był w stanie ogarnąć, i ponieważ nie znajdzie w swoim języku żadnego terminu, odpowiadającego tym o których ma jakieś pojęcie.
Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/61
Ta strona została uwierzytelniona.