Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stawiłby właściwe proporcye przedmiotom, skoro trzeba mu, że tak rzekę, usprawiedliwić drogę jaką odbył i trudy jakie sobie zadał dla oglądania ich tak daleko?
a. — A o dzikich, co myśli?
b. — Zdaje się, iż okrutny charakter jaki w nich się niekiedy objawia, tłómaczy potrzebą codziennej obrony przeciw drapieżnym zwierzętom. Są oni niewinni i łagodni wszędzie tam, gdzie nic nie mąci ich spokoju i bezpieczeństwa. Wszelka wojna rodzi się ze zobopólnych uroszczeń do jednego i tego samego przedmiotu. Człowiek cywilizowany ma z drugim człowiekiem cywilizowanym wspólne pretensye do posiadania pola, którego zajmują dwa krańce, i pole to staje się między nimi materyą do waśni.
a. — A tygrys ma z dzikim człowiekiem wspólne uroszczenia do posiadania lasu, i oto najpierwsza niezgoda i przyczyna najdawniejszej z wojen... Czy widziałeś mieszkańca Otaiti, którego Bougainville wziął na pokład i przewiózł do kraju?
b. — Widziałem; nazywał się Aoturu. Pierwszy ląd jaki spostrzegł, wziął za ojczyznę podróżników; czy to że go oszukano co do długości przeprawy czy że, ulegając naturalnej omyłce co do pozornego oddalenia brzegów morza które zamieszkiwał od okolicy gdzie niebo zdaje się stykać z widnokręgiem, nie znał prawdziwej rozciągłości ziemi. Zwyczaj wspólności kobiet był tak silnie zakorzeniony w jego umyśle, iż rzucił się na pierwszą Europejkę która wyszła na jego spotkanie, i gotował się bardzo poważnie wyrazić jej swoje uczucia modą Otaiti. Nudził się między