Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marszałkowa. — Jeszcze jedno pytanie, i już koniec. Czy pan jest zupełnie spokojny w swojem niedowiarstwie?
krudeli. — Jaknajzupełniej.
marszałkowa. — Gdyby się pan wszelako mylił?
krudeli. — Gdybym się mylił?
marszałkowa. — Wszystko co pan uważa za fałszywe byłoby prawdziwe, i czekałoby pana piekło. Panie Krudeli, to straszna rzecz piekło; smażyć się całą wieczność, to bardzo długo!
krudeli. — La Fontaine utrzymywał, że będziemy się tam czuli jak ryby w wodzie.
marszałkowa. — Tak, tak; ale pański La Fontaine bardzo spoważniał w ostatnim momencie; tu pana czekam.
krudeli. — Nie ręczę za nic, skoro już nie będę przy zmysłach; ale, jeżeli skończę na jedną z owych chorób które zostawiają konającemu człowiekowi pełnię świadomości, nie więcej się będę czuł pomięszany w momencie o którym pani mówi, niż w tej chwili gdy oto z panią rozmawiam.
marszałkowa. — Zdumiewa mnie ta nieustraszoność.
krudeli. — O wiele bardziej nieustraszonym wydaje mi się konający, gdy wierzy w surowego sędziego ważącego wszystkie nasze najtajniejsze myśli, i na którego wadze najsprawiedliwszy człowiek zgubiłby się swem zarozumieniem gdyby nie drżał ustawicznie. O ileby ów konający miał wówczas do wyboru, albo pogrążyć się w nicości, albo pojawić się przed tym trybunałem, zdumiewałaby mnie zaiste jego odwaga,