Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mić. Był to długi i niebezpieczny okres dla młodego człowieka o bujnym temperamencie i mało podatnego do tego rodzaju życia. Podczas gdy pani Desroches poświęcała się swoim obowiązkom, mąż udzielał się w świecie; otóż, na swoje nieszczęście, spotkał tam jedną z owych kobiet uroczych a przewrotnych, podrażnionych tajemnie tem iż widzą gdzieindziej harmonię której brakuje w ich domu, jedną z istot czyniących sobie zabawę i pociechę z tego, aby pogrążać innych w niedoli której same są pastwą.
— To ty tak przedstawiasz rzeczy, ale nie ona...
— Desroches, który znał siebie, który znał żonę, szanował ją, obawiał się jej...
— To prawie to samo...
— Pędził dni obok niej, w domu. Dziecko, ubóstwiane przezeń, przebywało niemal równie często w jego ramionach co w objęciach matki, której, wraz z kilkoma przyjaciółmi, starał się, zapomocą domowych zabaw, umilić zacne ale uciążliwe zadanie.
— To bardzo pięknie.
— Zapewne. Jeden z jego przyjaciół wplątał się w finansowe operacye rządu. Ministerstwo było mu winne znaczną sumę, która stanowiła prawie cały jego majątek, a której zwrotu napróżno się domagał. Zwierzył się Desroches’owi. Ten przypomniał sobie, iż był niegdyś bardzo dobrze z kobietą, która, dzięki swoim wpływom i stosunkom, mogłaby pomyślnie zakończyć tę sprawę. Zmilczał. Ale, zaraz nazajutrz, udał się do tej kobiety aby z nią pomówić. Ucieszyła się serdecznie spotkaniem, oraz możnością oddania usługi uroczemu człowiekowi którego niegdyś tkliwie kochała,