Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Natychmiast salon zabrzmiał od zmieszanych okrzyków: Przysięgam! przysięgam! godzę się! przysięgamy! I, pośród tego rozkosznego zgiełku, kawaler, chwyciwszy w ramiona panią de la Carlière, całował ją w czoło, we włosy, policzki. „Ależ, kawalerze!“
— „Ależ, pani, ceremonia spełniona; jestem twoim mężem, ty moją żoną.“
— „W głębi lasów, oczywiście; ale tutaj, brakuje pewnej przyjętej formalności. W oczekiwaniu czegoś więcej, masz oto mój portret; uczyń z nim co ci się podoba. Czy i ty nie zamówiłeś swojej miniatury? Jeśli masz, daj mi ją“.
Desroches podał swój portrecik pani de la Carlière, która umieściła go na ramieniu i pozwalała się nazywać, przez resztę dnia, panią Desroches.
— Pilno mi dowiedzieć się co z tego wyniknie.
— Chwilkę cierpliwości. Przyrzekłem być rozwlekłym; trzebaż dotrzymać słowa. Ale... to prawda... to wszystko działo się w czasie twojej wielkiej podróży, nie było cię wówczas w kraju.
Dwa lata, dwa pełne lata, Desroches i jego żona tworzyli najbardziej szczęśliwe i zgodne stadło. Sądzono iż Desroches szczerze się poprawił; tak było w rzeczywistości. Towarzysze jego swywoli, którzy słyszeli o uprzedniej scenie i żartowali z niej, powiadali iż w istocie to ksiądz przynosi nieszczęście, i że pani de la Carlière, odkryła, po upływie dwóch tysięcy lat, tajemnicę uniknięcia przekleństwa sakramentu. Pani de la Carlière, którą będę nazywał panią Desroches aż do chwili w której wypadnie mi ją nazywać inaczej, powiła dziecko. Chciała bezwarunkowo je kar-