Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dopomóż im, zgadzam się; ale pod warunkiem iż zwrócisz generalnemu spadkobiercy ściśle tę sumę jakiej go pozbawisz, ani mniej ani więcej“. Ale czuję jakiś chłód w plecach. Doktor musiał zostawić drzwi otwarte; siostrzyczko, idź zamknąć.
siostra. — Idę; ale mam nadzieję, że nie będziesz ojcze mówił dalej, dopóki nie wrócę.
ojciec. — To się rozumie.
Siostra, która dała na siebie czekać jakiś czas, wróciła, i rzekła nieco podrażniona: „Ten waryat zawiesił na drzwiach dwie tabliczki: jedna opiewa: Dom do sprzedania za dwadzieścia tysięcy franków, lub do wynajęcia za tysiąc dwieście franków rocznie; druga zaś: Dwadzieścia tysięcy franków do wypożyczenia na rok, na sześć od sta.
ja. — Waryat? A gdyby był tylko jeden napis tam gdzie ty widzisz dwa, i gdyby napis o pożyczce był jedynie przekładem ogłoszenia najmu? Ale dajmy temu pokój, i wróćmy do ojca Bouin.
ojciec. — Ojciec Bouin dodał: i któż pana upoważnił, abyś dawał lub odejmował sankcyę aktom? Kto cię upoważnił do wykładania intencyi zmarłych?
— Ale, ojcze Bouin, a waliza?
— Kto cię upoważnił do rozstrzygania, czy testament był wyrzucony z umysłu, czy też zabłąkał się przez nieuwagę? Czy nigdy nie zdarzyło ci się popełnić podobnej nieuwagi, i odnaleźć na dnie wiadra ważnego papieru który rzuciłeś tam przez roztargnienie?
— Ale, ojcze Bouin, a data, a niesprawiedliwość tego aktu?...