Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto cię upoważnił do wyrokowania o sprawiedliwości lub niesprawiedliwości aktu, i kazał uważać ten zapis za nieusprawiedliwiony dar, a nie za restytucyę lub inny czyn płynący z godziwych pobudek?
— Ale, ojcze Bouin, toć są najbliżsi spadkobiercy, w nędzy, tamten zaś daleki krewny i bogacz?...
— Kto cię upoważnił do szacowania co zmarły był winien swoim blizkim, których nie znasz zresztą?
— Ale, ojcze Bouin, ta mnogość listów właściciela legatu, których zmarły nawet sobie nie zadał trudu otworzyć!...
Zapomniałem przytoczyć jedną okoliczność, dodał ojciec: mianowicie, w stosie papierów między którymi tkwił ów nieszczęsny testament, znajdowało się dwadzieścia, trzydzieści, nie wiem ile listów od Freminów, wszystkie zapieczętowane.
— Niema, rzekł ojciec Bouin, ani walizy, ani daty ani listów, ani ojca Bouin, ani jeżeli, ani ale któreby miało tu coś do gadania; nie wolno nikomu naruszać praw, wchodzić w myśl zmarłego, i rozporządzać cudzem mieniem. Jeżeli opatrzność postanowiła skarać, albo prawego dziedzica albo spadkobiercę, albo zmarłego — niewiadomo bowiem którego z nich — przypadkowem zachowaniem tego testamentu, trzeba aby tak zostało.
Po tak jasnem, tak stanowczem orzeczeniu najbardziej światłego człowieka w naszem duchowieństwie, zamilkłem osłupiały i drżący, myśląc w duchu coby się ze mną, coby się z wami stało, moje dzieci,