Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/658

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co się stało?
— Pan Rivet nie żyje!
— Nie żyje?... Czy to podobna! — zawołał Włosko, blednąc, jak ściana.
— Najświętsza prawda, panie... Dzwonię... Otwiera mi jakaś garbata zapłakana. Pytam o pana Rivet, a ona, szlochając, wskazuje mi otwarte drzwi do pokoju, w którym przy łóżku palą się dwie gromnice: „Oto jest!“ rzekła, a ja ujrzałem trupa, leżącego na łóżku.
— Szkoda, że — umarł teraz, kiedy miał stać się lepszym... — mówił w duchu Włosko. — Ostatecznie, ta katastrofa nieprzewidziana; powraca wolność Helenie... za dziesięć miesięcy będzie mogła poślubić Lucjana Gobert. Teraz trzeba mi tylko odnieść ostatni testament Prospera do kancelarii trybunału... i Joanna zostanie milionerką...
Ani słowa, dziwne to życie.
W kancelarii powiedziano mu, że przed pół godziną został tam złożony testament, lecz daty dawniejszej, a za tym późniejszy skasował rozporządzenie poprzedniego.
Kiedy Włosko zamierzał już odejść, sędzia zatrzymał go:
— Słówko jeszcze, panie... — rzekł.
— Do usług, panie prezesie.
— Czy zna pan tę damę, wdowę Julię Tordier, na której rzecz Prosper River sporządził pierwszy swój testament?
— Znam ją.
— Czy osobistość ta była czym dla pana Prospera Rivet?
— Teściową.
— Pan Rivet był żonaty?
— Od kilku tygodni.
— I najzupełniej wydziedziczył żonę swą? Miałby powody uskarżać się na nią?