Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/562

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Szło jak po maśle do samego meorstwa, dokąd i ja się udałem...
— A co tam było?
— Gdy przyszło do podpisu u dołu umowy, mała była nawpół zemdlona, aż Garbuska musiała poprowadzić jej rękę...
— Doprawdy?
— Nie na tym koniec!...
— Cóż więc?
— Jeżeli się nie mylę (a to niepodobieństwo, bo słuch mam zajęczy), Garbuska odpowiedziała: Tak! w zastępstwie panny młodej, która nie otworzyła ust...
— I nikt z tych, coby mieli prawo po temu, nie zwrócił na to uwagi?
— Nikt...
— A w kościele?
— O! w kościele znowu inna heca... Istna chabanera... chabanera, której sam diabeł był się uląkł?
— Któż ją wywołał?
— Siostrzeniec Garbuski.
Tu Tristan stylem dobitnym odmalował Włoskowi znane nam zajście podczas ślubu Heleny. Gdy doszedł do okresu, w którym zjawiła się hrabina de Roncerny z córką i Joanną, Józef Włosko, mocno zainteresowany, zagadnął:
— Dwie damy z wyższego towarzystwa?
— I jakie jeszcze!
— Jedna hrabina ze swoją panną, przepraszam!... hrabina de Roncerny...
Były dependent notariusza, usłyszawszy to nazwisko, skoczył na fotelu i zawołał:
— Hrabina de Roncerny na ślubie Heleny Tordier!
— Ze swoją panienką, ładniutką jak pieścidełko, i jeszcze jedną młodą dwudziestoletnią osobą, także bardzo ładną, chociaż troszeczkę ułomną... ale bardzo niewiele.
— A nie wiesz, jak ona się nazywa?