Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/553

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W interesie pani i jej córki, która będzie bardzo skompromitowana w razie, gdy przyjdzie do procesu przeciw Lucjanowi Gobert. Dziś córka pani jest zamężną. Czy pani nie obawia się, aby proces o uwiedzenie małoletniej, rozgłosiwszy całemu Paryżowi, że panna Helena Tordier opuściła dach macierzyński na całą dobę, dla zamieszkania z tym, którego kochała, nie wywołał gorszego skandalu, przy którym zajście w kościele Saint-Merri stanie się bagatelą? Skandal, spadający nie tylko na córkę, lecz na panią i jej zięcia!
— Każdemu wolno czynić, co mu się podoba! — odrzekła nieubłagana jędza. — Chcę, aby uwodziciel stanął przed sądem kryminalnym!
— Więc pani nienawidzi tego młodzieńca?
— Jeżeli żądanie wymiaru sprawiedliwości jest nienawiścią?
— Czy pan Prosper Rivet wzbudza w pani tak głęboką, nieprzepartą sympatię, że przekładasz go nad tego, którego mąż pani za życia przeznaczył dla swojej córki?
— Mój mąż nie żyje, ja jestem opiekunką mojej córki i postępuję, za zgodą rady familijnej.
— Przyznaję, iż pani postąpiła legalnie, wszakże prawo nie jest jeszcze wszystkim... Matka chcąca godnie nosić to miano, przede wszystkim winna mieć na względzie szczęście swego dziecka...
— Helena będzie szczęśliwa.
— Może pani za to zaręczyć?
— Tak, panie.
— Chcę temu wierzyć, pani...
— Zresztą, nie po to tu przyszłam, żeby o tym mówić... Głównie żeby zanieść do pana skargę i dowiedzieć się, czy mam się spodziewać sprawiedliwości...
— Pani o tym nie wie? Siostrzeniec pani będzie sądzony, jeżeli śmierć nie wydrze go najwyższej instancji...