Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/540

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W miesiącu poprzednim Challet wysłany był na prowincję na jakieś śledztwo, nie słyszał więc o zbrodni, popełnionej przy ulicy Sain-Croix-de-la-Bretonnerie — tym się tłumaczy jego zdziwienie.
Właścicielka kawiarni mówiła dalej:
— Dotąd jeszcze nie wykryto mordercy.
— To osobliwe! I nie ma podejrzenia na nikogo?
— Zdawałoby się, że nie. Zresztą, w naszych czasach policja jest tak źle zorganizowana, przez to świetnie się mają złodzieje i mordercy.
Agent zagryzł wargi, nie mógł jednak się zdradzić żadnym zaprzeczeniem.
— Czy bogata jest ta pani Tordier? — zagadnął.
— O, ja myślę! To wszystko jej, przy tym umiała obracać pieniędzmi niedołęgi Tordiera. Znała się, jędza, na interesach, trzeba jej oddać tę sprawiedliwość!
— W takim razie musiała dobrze wyposażyć córkę.
— Jej dała... połowę lepianki na Mont-martre.
— Więc chyba jej nie kocha?
— Nienawidzi!
— I mąż zadawala się tak małą rzeczą! Przynajmniej bezinteresowny!
— On, bezinteresowny! — wykrzyknęła jejmość. — Ten rozpustnik!... karciarz, pijak; dziurawa beczka! O, trafi on do kluczyka od kasy bezpieczeństwa swojej teściowej, która oddawna już robi oko do niego! A, jeszcze jakie oko!... to skandal, słowo honoru daję! Nie jestem plotkarką, nie, panie, mogę się tym pochwalić! Dzięki Bogu, nie posądzam nikogo!... lecz gdyby tak dobrze zajrzeć do głębi, nie wiem, co by się tam znalazło!... raczej wątpię, czy by nie znalazło się wiele rzeczy!
— A młoda mężatka? — zagadnął Challet.
— O, ona jedna jest godną pożałowania! Co się stanie z tym nieszczęśliwym aniołem pomiędzy dwojgiem stwo-