Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/539

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To tam wymyślano sobie? — zawołał.
— A tak, nawet inaczej być nie mogło. To hańba! Jej się to należało, tej Tordier, starej kutwie, która ulałaby jajka dopóki żył nieboszczyk jej mąż, a teraz rzuca pieniądze oknami, dla upokorzenia sąsiadów, ponieważ wydaje córkę za tego draba!
— Widocznie pani Tordier nie cieszy się miłością sąsiadów.
— Nie cierpią jej! Znają ją dostatecznie, odkąd tu mieszka. Ten dom naprzeciwko do niej należy, a skład past odżywczych utrzymywany przez Jerzego Troubleta, także do niej należał. Ona służyła u nieboszczyka Tordier, który ożenił się z nią pomimo jej garbu, wszystko jej oddał i biedaczysko musiał później ciężko tego żałować! Wszystko mu była winna, jednak nie przeszkadzało jej wszystkiego mu odmawiać... tak, panie, ja mam przyjemność rozmawiać teraz z panem, i jeżeli on zszedł z tego świata, ona to ma na swoim sumieniu!
— A to dlaczego? — zapytał Challet zachwycony, że rozmowa schodzi na grunt, który on pragnął zbadać.
— Bo palcem nie kiwnęłaby aby mu życie przedłużyć, przeciwnie! Napróżno doktór pisał recepty, dałabym sobie uciąć prawą rękę, że nie stosowała się do nich. Lekarstwa za drogo kosztują!
— Czy dawno umarł pan Tordier?
— Będzie temu miesiąc.
— Na jaką chorobę?
— Kto to może wiedzieć? Dom ich był domem tajemnic! Niczyja noga tam nie postała! Garbuska nie dopuszczała nawet krewnych swego męża! Jeden tylko doktór mógłby określić chorobę swego pacjenta, lecz i ten umarł tej samej nocy co biedny Tordier.
— Tej samej nocy!
— Tak, panie, zamordowany.