Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/521

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czego obawiasz się, doktorze? — zapytał hrabia.
— Zapalenia mózgu.
Otaczający łoże chorego z osłupieniem spojrzeli po tobie.
— Doktorze, ty go ocalisz — błagała pani de Roncerny.
— Uczynię wszystko, co będzie w mojej mocy. Proszę o papier i pióro.
Joanna podała mu żądane przedmioty.
— Od pośpiechu z jakim dane mu będzie to lekarstwo, zależeć będzie zażegnanie niebezpieczeństwa. Chory nie powinien być sam — mówił następnie doktór. — Maligna gwałtowna może nastąpić... Wszystko trzeba przewidzieć, by zapobiedz nieszczęściu.
Joannie, jako wcieleniu poświęcenia, słusznie dostała się rola siostry miłosierdzia.
— Panie doktorze — podchwyciła skwapliwie... — ja będę czuwała nad Lucjanem.
— Ty, moje dziecko?
— Tak, ja.
— Zamało masz sił, aby powściągnąć możliwy napad furii.
— Znajdę je.
— Tak, sercem i wolą, jesteś mężna, kochane dziecko... — odezwała się hrabina — lecz trzeba wszystko przewidzieć. Musisz mieć kogoś do pomocy.
— Nieodzownie, — rzekł z naleganiem doktór — dopóki nie zapanujemy nad gorączką, ktoś musi dzień i noc czuwać, a taki trud najsilniejszego złamie.
— Stanie się, jak rozkażesz, panie doktorze — odparła Joanna. — Lecz ja nie odstąpię go tak, jak nie odstąpiłam jego matki!
— Anielskie masz serce, Joanno — rzekła, ujmując jej rękę hrabina. — Poświęcenie otworzyło ci drzwi tego domu... Mamy nadzieję, iż nie opuścisz go więcej...