Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ruszaj do swego pokoju! — krzyknęła na Helenę.
Ta zerwała się skwapliwie do spełnienia tego rozkazu, aby raz już znaleźć się samą, po dniu, pełnym bolesnych wrażeń.
Prosper, jeszcze pijany, zagrodził jej drogę, a ponieważ próbowała mu się wymknąć, oburącz uchwycił ją za fałdy sukni.
— Wolnego, wolnego, pani Rivet! — rzekł, wybuchając brutalnym śmiechem. — Tak się nie wchodzi, jedno bez długiego... pójdziemy razem.
Garbuska zzieleniała.
— Prosperze! — groźnie krzyknęła.
— No i co tam, teściowo? — odparł piękny komiwojażer, znowu wybuchając idiotycznym śmiechem. — O ile mi się zdaje, jestem żonatym formalnie! Mam prawo, do wszystkich diabłów! poznać się bliżej z moją żoneczką.
— Prosperze! — powtórzyła Garbuska, czepiając się jego ramienia haczykowymi palcami.
Sprzeczka i gniew spotęgowały nietrzeźwy stan komiwojażera.
— Do stu piorunów!... puszczaj, teściowo, wpijasz mi w ciało paznokcie! — huknął nędznik. — Wiedz o tym, że jestem żonaty i chcę mojej żony!...
Helena, wylękła, wzburzona i nieprzytomna ze zgrozy, usiłowała się wyrwać, lecz Prosper ani myślał puścić się jej sukni, drącej się w jego ręku.
Głosem zachrypłym bełkotał:
— Tak... tak... ja chcę mojej żony!
Nagle Helena zwróciła się do niego:
— Ja twoja żona, ja! — powtórzyła z nieopisaną wzgardą. — Mówiłam już panu, że nigdy!... Matka moja wiedziała o moim postanowieniu niezłomnym! — Uległam przemocy. Przysięgam, że nigdy nie przestąpisz progu tego pokoju! Nigdy! Przenigdy.