Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nim w stół, przebił go na wylot, krzycząc ochrypłym głosem:
— Niech go dostanę; a tak uczęstuję jak tę oto deskę, serce mu wydrę!...
Wybuch ten zmroził całe zgromadzenie. Korzystając z tego, Garbuska dała znak do odjazdu.
— Jutro w południe zejdziemy się na śniadaniu — wrzeszczał Prosper i, zataczając się, dał się wsadzić do powozu.

XXII.

Przez całą drogę milczenie panowało w powozie, przerywane tylko czkawką Prospera.
Przejechawszy rogatki, powozy rozjechały się, każdy w swoją, stronę. Lando, wiozące Julię i młodą parę, skierowało się na ulicę Anbry.
Balsamiczne powietrze lasku Vincennes otrzeźwiło nieco Prospera.
Wysiadł pierwszy.
— Dalej-że, pani Rivet — rzekł, wyciągnąwszy obie ręce.
Garbuska skoczyła na stopień, ją więc musiał najpierw wysadzić.
— Wysiadaj! — krzyknęła na córkę.
Julia otworzyła drzwi domu i pchnęła je przed sobą.
Prosper zirytowany drapał się na schody, klnąc i potykając się na każdym prawie stopniu.
Doszli do drugiego piętra.
Julia kluczem, dobytym z kieszeni, otworzyła drzwi mieszkania i, potarłszy zapałkę, zapaliła dwie świece, stojące na komodzie.