Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ułomna, lecz bardzo miła, poszła do pani Gobert i zastała ją zemdloną na podłodze... Zaczęła wołać o pomoc, sprowadziliśmy zaraz doktora... Lecz nie mógł uratować dobrej pani, był to nagły udar serca.
— Więc moja matka umarła!... — łkał Lucjan — zabiła ją ta nędzna istota... Matko moja, odeszłaś bez ostatniego pocałunku syna i, sądząc, że ten syn jest pozbawiony opinii uczciwego człowieka... Samą, jak sierotę, na cmentarz cię odprowadzili...
— Wszyscy sąsiedzi poszli za nią, panna Joanna i państwo Roncerny.
— Benoit, zaprowadzisz mnie na grób matki. Lecz najpierw pójdę zobaczyć ten pokój, gdzie ją ostatni raz pożegnałem... Daj mi klucze od mieszkania, mój przyjacielu...
— Nie mogę tego zrobić, panie Lucjanie, klucze są u właścicielki...
— U Julii Tordier! u tego potwora!... Jakim prawem je zabrała?...
— Prawem właścicielki; zdaje się, że to prawo potwierdził komornik, który tu był z papierami urzędowymi.
— Ależ to podłość! My jej przecie nic nie winni. Wuj nam dał to mieszkanie...
— Wiem o tym... Na nieszczęście, nie było dowodu piśmiennego, a zacny pan Tordier nie żyje... Zabrała wszystko, pani Tordier, nawet papugę, która krzyczała na nią: „złodziejka!“.
— To jej nie ujdzie bezkarnie!... — zawołał Lucjan. — Spoczywaj w spokoju, droga matko! będziesz pomszczona!...
Lucjan po tych słowach zbiegł szybko ze schodów.
Challet, który ciągle szedł za nim, słyszał całą rozmowę na schodach, i, choć przyzwyczajony do różnych scen, wzruszył się jednak.