Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/495

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaproszeni wynieśli się na koniec do salonu obok, piękny Prosper rozrzucał się i gardłował.
Panna młoda została sama.
Zerwała się i pobiegła do okna. Papuga zaczęła krzyczeć: Helena! Helena! Helena!
— Panno Heleno! — odezwał się głos Joanny z drugiej strony ulicy.
— Joasiu... najdroższa Joasiu!... — zawołała Helena. — O! zgubiona jestem, zgubiona na wieki!
— Odwagi, panno Heleno!
W tej chwili wszedł drużba.
— No, panno młoda — odezwał się — wszyscy już się zebrali, czekamy tylko na panią... Do góry uszy!... Jedziemy do merostwa... Śpiesz się pani, bo przecież bez ciebie się nie obejdzie...
Helena spojrzała nieprzytomnie i na raz przyszła jej myśl wyskoczyć oknem i zabić się na bruku... Rzuciła się do okna i wychyliła...
Joanna zobaczyła gest i domyśliła się zamiaru: krzyknęła więc, wyciągając ręce:
— Lucjan!... Żyj dla niego...
Córka Julii Tordier, usłyszawszy to imię, powstrzymała się, drżąc konwulsyjnie.
— Lucjan... — jęknęła. — Tak... prawda... trzeba żyć dla niego...
— Śpieszmy się... Śpieszmy panno młoda — mówił drużba, niczego się nie domyślając. — Czekają w merostwie, a pani się wzdraga... Mój przyjaciel Prosper, zuch, jakich mało. — Nie będzie się pani nudziła, ręczę... Proszę podać rączkę, zaprowadzę panią do jej opiekuna...
Helena pozwoliła się pociągnąć do jakiejś osobistości wstrętnej, którą rada familijna mianowała opiekunem na uroczystość zaślubin.
— Cóż to, moja pupilko, oczy czerwone? rzekł —