Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Złodziejka! złodziejka! złodziejka!
— Gdyby nie to, że można za ciebie wziąć pieniądze, z rozkoszą bym ci łeb ukręciła... — mruczała Garbuska.
Zabrała się do przerzucania szuflad w komodzie.
— Będę miała czym sobie zapłacić!... — mruczała, przeglądając rzeczy. — Wszystko sprzedam, zgarnę pieniądze... a jednak stracę przez tych żebraków, a musiałam cierpieć, że tu mieszkali!...
— Na koniec pozbyłam się ich, matka nie żyje, syn w więzieniu! a więzienie to także grób w swoim rodzaju...
Zabrała nareszcie papugę z klatką i wyszła z mieszkania, zamykając je za sobą.
Nie przemówiwszy słowa do odźwiernego, wsiadła do oczekującej na nią dorożki i kazała się wieźć na ulicę Anbry, pod nr 7.
Helena, spodziewając się ujrzeć Joannę, wyglądała oknem, lecz skoro zobaczyła matkę wysiadającą z dorożki z klatką i papugą, doznała bolesnego ściśnienia serca i cała myśl jej zwróciła się do pani Gobert.
Julia Tordier wbiegła niebawem do stołowego pokoju, gdzie Helena się znajdowała i, stawiając klatkę na stole, powiedziała:
— Powieś mi to w oknie...
Dziewczyna krzyknęła; przeczucie nowego nieszczęścia zrodziło się w jej duszy.
— Jakim sposobem papuga mojej ciotki znajduje się w ręku twoim, matko?
— Winni mi są za mieszkanie, więc zabrałam — odparła Garbuska — trzeba sobie płacić, jak można...
— Ciotka przystała na rozstanie się z ptakiem, którego tak lubi?
— Widać, że przystała, kiedy jest tu... Powieś mi go prędzej w oknie... — dodała i wyszła z pokoju.