Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pobiegła do sali jadalnej i otworzyła okno, które było naprzeciw okna Joanny Bertinot.
Wpatrzyła się w nie i poczęła myśleć o Joannie.
— Nie ma Joanny w domu... dobrej mojej.. tak mi oddanej... Gdzie ona jest, czy wie co się ze mną stało?... Jakże się zmartwi uwięzieniem Lucjana... Przez kilka godzin miałam nadzieję lepszej przyszłości, lecz to było tylko złudzenie!... Trzeba się pożegnać z miłością!... ze szczęściem!...
Po chwili podniosła głowę spuszczoną.
— Dlaczego tak odrazu poddaję się rozpaczy?... Dlaczego chcę umrzeć?... Lucjana nie zatrzymają w więzieniu, przecież on nic złego nie zrobił... Ja sama w oczy sędziom oświadczę: to ja z własnej woli uciekłam z domu matki, bo za wiele tam cierpiałam; umarłabym była, gdybym dłużej pozostała...
Ja go kocham... ja chcę do niego należeć... Jak sąd się o tym dowie, uwolni go natychmiast... Chciałam umrzeć, kiedy właśnie moje świadectwo może go uratować... Nie nie umrę... nie chcę śmierci... będę walczyć i mnie winien będzie uwolnienie swoje.
Gwałtowny przewrót nastąpił w umyśle Heleny, zamiast poddawać się przeznaczeniu, nabrała odwagi i przygotowała się do walki.
Garbuska i Prosper powrócili.
Helena ułożyła twarz na ich spotkanie.
— Matko i ty, panie — odezwała się głosem poważnym — posłuchajcie... Dziwi was zapewne, że zastaliście mnie zdrową i silną, kiedy przed chwilą byłam umierającą... Bóg mi przywrócił siłę i energię! Nie wiem, co mi przyszłość przyniesie, bo nie wiem, co uplanowaliście na moje nieszczęście, lecz posłuchajcie mnie i zachowajcie w pamięci: Może uda ci się, matko, rozłączyć mnie na zawsze z tym, którego kocham, a którego ocalę wbrew twojej woli!...