Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Garbuska rozebrała Helenę i wściekała się, odkrywając jej szyję dziewiczą i piersi białe jak marmur.
— Ah! gdybym mogła pozbyć się jej, kiedy nie mogę być do niej podobna — szeptała z nienawiścią.
Weszła do Prospera i pierwsze jej słowa były:
— Nigdy do ciebie należeć nie będzie, rozumiesz? Nigdy! — mówiła z nienawiścią.
— Nie wiem, dlaczego mi to powtarzasz, nie obchodzi mnie bowiem wcale ta mała.
— Przysięgniesz na to?
— Przysięgam.
— Jeżeli kłamiesz... pożałujesz tego!...
Po chwili dodała:
— Tam, wszystko skończone.

VII.

Podczas gdy para godnych siebie nędzników wychodziła z domu, zamkniętego na klucz przez Garbuskę, Helena powoli przychodziła do siebie.
Otworzyła oczy i naraz przypomniała sobie wszystko. Usiadła na łóżku, podniosła ręce do czoła: ból straszny rozsadzał jej czaszkę; wszystkie okropności z ulicy Kanoniczek stanęły jej w pamięci.
— Lucjan w więzieniu! — mówiła — moja matka go oskarżyła i wydała!... Rozłączyła nas na zawsze! Jedyne teraz moje zbawienie w śmierci!
Poprawiła włosy i rzuciła się do drzwi, lecz, zobaczywszy, że zamknięte, wydała okrzyk rozpaczy.
— Uwięzioną jestem! — jęczało biedne dziewczę. — Niepodobna wyjść!... Na szczęście, jest jeszcze okno... Można tak samo zabić się na bruku, jak szukać śmierci w nurtach Sekwany.