Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czy to moje dziecię? Milczyś, a więc skłamano przedemną, chciano mnie oszukać!
Następnie zwrócił się do Pauliny i groźnie zaczął.
— Nie, ty nie jesteś moją córka... Odejdź, odejdź, jeżeli nie chcesz, bym cię zabił, jak ją zabiję w tej chwili.
Hrabina znalazła się w sam czas pomiędzy stołkiem, na którym było umieszczone popiersie, a rzeźbiarzem. Odważając się na to, że sama może byś zmiażdżoną przez szaleńca, ścisnęła go silnie za ręce, a zatapiając w nim spojrzenie, powiedziała głosem przeszywającym jak ostrze stali.
— Tylko ostrożnie! Przypomnij sobie doktora Sardat. Odprowadzę cię w tej chwili do twojej celi, która cię oczekuje, jeżeli się nie uspokoisz.
— Nie, nie, puszczaj mnie — odpowiedział Gaston. — Chcę wymierzyć sprawiedliwość nad matką, zanim się wezmę do córki.
Hrabina powtórzyła:
— Miej się na ostrożności! Dom zdrowia! Kaftan!
Wyrazy te sprowadziły żądany skutek. Gaston zadrżał i wyjąkał:
— Łaski!
— Dobrze, ale bądź posłuszny!
— Kiedy to nie moja córka — dorzucił jeszcze rzeźbiarz ze łzami w głosie.
Nie, to nie pańska córka, uspokoiła go hrabina. — Wiem o tem, Przecież to nie ja ci ją przyprowa-