Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drodze, sprowadziwszy ją już nie wiem jakim sposobem?
— Pan się chyba mylisz — przerwała Róża.
— Nie, nie i stokroć się nie mylę.
— Otrzymałam depeszę dziś wieczorem od mojej biednej Weroniki.
— Depesza ta — z kolei rzekł vice-hrabia de Tourbey — była kłamstwem, przy pomocy którego wiedział, iż pani stanie na jego drodze.
— Ależ to tylko żart, prosty żart i nic więcej...
— Powiedz, raczej podłość.
— Podłość? — powtórzył machinalnie Anatol. — Ależ nie, nie trzeba przecież zapatrywać się tak czarno na wszystko. iNe jesteśmy przecie mnichami i są rzeczy, które należałoby zrozumieć. Vice-hrabia, który w tej chwili prawi mi morały, nie wiem sam dla czego, zgodził się na pożyczenie powozu i koni... O cóż nareszcie mnie obwiniają? O miłość?... Panna Róża jest piramidalnie piękną, od dłuższego już czasu kokietuje mnie i założyłbym się...
— Milcz już!... rozkazuję ci milczeć — zawołał Rene zazdrością dręczony.
— Dobrze, ale i ty mój kochany zechcesz zachować milczenie, przed swoimi rodzicami zwłaszcza Tego rodzaju awanturka nie byłaby dla mnie przyjemną, zwłaszcza, że...
— Co, miałbyś ochotę zaślubić panią? — zapytał z zaciśniętemi zębami Rene.
— Zaślubić nauczycielkę? Ja hrabia Anatol...