Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc ta młoda dziewczyna została twoją kochanką?
— Bluźnisz, mój drogi! Jest moją żoną, albo raczej będzie nią, skoro tylko uda się nam otrzymać zezwolenie jej rodziców.
— Słuchając cię, zdaje mi się, że marzę...
— Wcale nie marzysz. Opowiem ci historję naszej miłości i naszego połączenia się. Mogłaby być doskonałym tematem dla romansu bardzo dramatycznego, gdyż do tej chwili rodzice Teresy przekonani są, że ona nie żyje.
— Nie żyje!... Jakto?...
— Słuchaj.
I Gaston rozpoczął opowiadanie znanych czytelnikom wypadków.
Paweł Gausin z natężoną uwagą słuchał słów przyjaciela.
— Do licha! — zawołał, gdy Gaston skończył mówić. — Nie uspokoiłeś mnie wcale. Czy wiesz, żeś ty się wplątał w kabałę fatalną i niebezpieczną.
— Więc cóż? Nie żałuję tego.
— Ależ to pachnie kryminałem!
— Wiem o tem.
— Uwiedzenie małoletniej to nie bagatela!...
— Ba!... Ale są okoliczności łagodzące... Zresztą, nie obawiam się... Zachowałem wszelkie ostrożności.
— Prosty wypadek może zepsuć wszystko i oddać ją w ręce rodziców.