Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cać — dodał Daumont, zajęty zawsze kwestią pieniężną.
— Zapłaci się jednorazowo za usługę. Zresztą ciebie, jako pomocnika szefa wydziału, mniej to będzie kosztować, niż kogo innego... Ja także rozpocznę poszukiwania...
— Jaką my minę mieć będziemy teraz wobec barona Rittera?
— Zostaw to mnie.
— Lecz cóż ja powiem memu koledze Loigneyowi?
— Ani słowa! Nic nie powinien wiedzieć! Bądź z nim bardzo ostrożny w mowie, pamiętaj, że chodzi o przyszłość naszą! Lecz przedewszystkiem śpiesz się, bo ani chwili nie mamy do stracenia. Na wydatki zaś dam ci tysiąc franków, ale nie bądź zbyt hojnym...
— Bądź o to spokojną.
I zabrawszy fotografję i pieniądze, Robert Daumont ogłuszony tak nagłą katastrofą, drżący na myśl rozgłosu o ucieczce córki, opuścił mieszkanie i udał się do ministerjujm.

XII.

Po jego odejściu pani Eugenja myślała:
— Trzeba będzie odprawić Julję... każda służąca jest gadatliwą, i gdybym ją zatrzymała, to wkrótce cała dzielnica wiedziałaby o wszystkiem